sobota, 10 grudnia 2011

Jak uczniowie z Emaus...

„Gdy tak rozmawiali i rozprawiali ze sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi” 
(Łk 24,15)... 


Tak można by streścić przebieg wyjazdu formacyjnego naszej wspólnoty do Szwajcarii w weekend 03-04.12.2011. 

Zaczęliśmy od Eucharystii i skończyliśmy Eucharystią. 

W skutecznym kierowaniu wewnętrznych radarów na Boga pomogło nawiedzenie Sanktuarium Mariastein, katedry we Fryburgu, opactwa Hauterive i katedry w Lozannie.

W samochodach, w których spędziliśmy sporo czasu toczyły się zacięte rozmowy na tematy hmm... wszelakie.
W naszym przypadku rozciągające się od protez stawu biodrowego, przez wybory prezydenckie we Francji, po homeopatię, egzorcyzmy i „dlaczego całujemy relikwie?”. Przy okazji chciałam podziękować księdzu, który niestrudzenie odpowiadał na najdziwniejsze pytania (no - może poza tymi protezami ;)) 

W Leysin – malowniczym mieście naszego noclegu mieliśmy czas na wspólny posiłek, poznawanie się i rozmowy w cudownej atmosferze otwarcia, zrozumienia i zainteresowania drugim człowiekiem. Jestem zupełnie nowym członkiem wspólnoty, a już wtedy czułam się jak u siebie i ze swoimi. I tak było. I za to wszystkim dziękuję. 

Po wspólnym posiłku rozważaliśmy temat przewodni wyjazdu: "Spotkać Boga w drodze, czyli nasze życiowe pielgrzymowanie w świetle Łk 24,13-35". Fragment Ewangelii wg św. Łukasza był dla nas podstawą do przemyśleń, którymi się dzieliliśmy szukając i interpretując prawdy w nim zawarte. 

Nieprawdopodobne jak wiele tracimy czytając Pismo Święte szybko, nie skupiając się, nie zadając sobie pytań, nie pytając innych o zdanie... „Benedykt XVI miał sto procent racji, gdy pisał: Nikt nie wie wszystkiego, ale wszyscy razem wiemy to, co wiedzieć trzeba” /S. Hołownia, Bóg. Życie i twórczość/. I to dało się wyczuć. Wspólnie odkryliśmy genialne przesłania przekazywane nam przez Pana w ewangelicznym opisie drogi – i powrotu – uczniów z Emaus. 

Uświadomiliśmy sobie, jak smutek może nas zamykać na Boga. Bywamy tak skupieni na swoim cierpieniu, że zapominamy o Tym, który nas z niego wyzwala. Wolimy pozostać zrozpaczeni niż otworzyć się na prawdziwą – realną i nieskończoną radość, do której zaprasza nas Sam Bóg (swoją drogą, że komu jak komu, ale Jemu to głupio odmawiać). 

Mnie osobiście najbardziej zachwyciło spostrzeżenie, że Jezus zawsze idzie z nami. Nie obraża się, że jesteśmy słabi i tak łatwo wątpimy, nie rezygnuje z nas (!), za to czeka aż zwrócimy na Niego uwagę, zaprosimy do rozmowy, aż pozwolimy Mu ujawnić się nam, „wyjaśniać pisma”, „łamać chleb”.

A wtedy, jak Go wreszcie odkrywamy i doświadczamy, postępujmy jak uczniowie, którzy „w tej samej godzinie zebrali się i wrócili do Jeruzalem”, by „opowiadać co ich-NAS spotkało w drodze i jak Go poznali- POZNALIŚMY przy łamaniu chleba”( por. Łk 24, 33 i 35). 

Co uważam za nasze zobowiązanie po tym pełnym dotyku Boga czasie. 

Dziękujemy. 
Wiktoria

4 komentarze:

  1. Pozdrowienia dla Pielgrzymow !
    Nastepny cel : FATIMA : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jest :)
    Piękny wyjazd, niezwykłe przeżycia. Już myślę, jak "ogarnąć" Fatimę!
    Pozdrawiam wszystkich pielgrzymów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie - tych, ktorych znam osobiscie i tych mniej mi znanych!
    To wspaniale, ze zebraliscie sie na taki wyjazd - w grupie czasami latwiej spotkac
    i rozpoznac Pana, choc On jest zawsze na wyciagniecie reki! Jesli chcecie pogadac o Fatimie, to przez przypadek wybralam ten temat
    na spotkanie rozancowe po Mszy Sw. w niedziele
    18.12. - moze ktos chcialby podzielic sie swoja
    wiedza, wziac udzial w dyskusji? Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo chetnie ale akurat wtedy juz mnie nie bedzie w Strasburgu. Chetnie podejme temat w Nowym Roku ! Wszystkiego NAJ !

    OdpowiedzUsuń